Fotorelacja z zawodów SAE AeroDesign West 2009 – Van Nuys, California, USA 06-08.03.2009r.
kwiecień 12th, 2009 napisany przez aerodesign
W dniach pomiędzy 03.03 – 14.03 odbył się wyjazd reprezentacji Politechniki Poznańskiej na zawody AeroDesign West 2009, organizowane przez amerykańskie stowarzyszenie inżynierów transportu SAE oraz firmę Lockheed-Martin. Konkurs związany z projektowaniem bezzałogowych maszyn latających, rozgrywany był w Los Angeles w stanie Kalifornia, USA.
Ekipa AeroDesign 2009 pod znakiem Hollywood
Prawda, że wyglądamy profesjonalnie? W barwach sponsora – Miasta Poznania
W konkursie AeroDesign biorą udział studenci uczelni technicznych z całego świata. Uczestnicy zawodów co roku projektują i budują samolot. Konstrukcję, loty i prezentacje oceniają między innymi fachowcy z firmy Lockheed-Martin, będącej patronem zawodów. Zadaniem modelu jest podniesienie w czasie zawodów jak największego obciążenia. Wielkość samolotu i napędzającego go silnika ograniczona jest przez regulamin, który co roku jest odrobinę zmieniany. W tegorocznych zawodach organizator wprowadził też korektę do regulaminu, która wykluczała stosowanie włókien szklanych i węglowych do budowy modeli. Posunięcie to miało na celu zmusić i zmotywować uczestników, do konstruowania nowych i lepszych konstrukcji, eliminując tym samym ponowny start w zawodach z modelami z ubiegłych lat.
Budowa samolotu oraz start w zawodach nie odbyłyby się bez chojnej pomocy sponsorów oraz życzliwych nam ludzi. Finansowo wsparli nas m.in. Miasto Poznań, Rektor Politechniki Poznańskiej, Dziekan Wydziału Elektroniki i Telekomunikacji Politechniki Poznańskiej, Dziekan Wydziału Budownictwa i Ochrony Środowiska Politechniki Poznańskiej, Dziekan Wydziału Elektrycznego Politechniki Poznańskiej.
Samolot został na wstępie zaprojektowany przez naszych konstruktorów w programie Solid Works. Po dokładnych obliczeniach i wszystkich poprawkach, przyszedł czas na budowę modelu. Kadłub, wykonany techniką klasyczną, posiada burty zrobione ze sklejki, poprzekładanej włóknem diolenowym oraz drewniane wręgi. Ich zadaniem jest przenoszenie obciążeń. Wszystkie te elementy zostały wycięte laserowo, aby uzyskać możliwie największą precyzję oraz dokładność przy montażu. Skrzydła zaś wykonaliśmy w technologii znanej i lubianej przez zawodników AirCombat. Dostarczone nieodpłatnie przez Pana Leona Rozmiańca styropianowe rdzenie, pokryliśmy fornirem lipowym, co uczyniło skrzydła bardzo sztywne i wytrzymałe. Dzięki pomocy Pana Henryka Synorackiego zaoszczędziliśmy dużo czasu i wysiłku. Wykonał dla nas formowane próżniowo, lekkie i wytrzymałe maski do naszych samolotów. Swoją wdzięczność chcemy okazać także Panu Radkowi Oleksemu, właścicielowi sklepu Modelarski.com, za udzielenie sporych upustów cenowych przy zakupach materiałów i części.
Jeszcze nie skończony, a już chce latać!
Miejscem odbywania się zawodów edycji West jest lotnisko modelarskie Apollo XI w miejscowości Van Nuys. Po przybyciu na miejsce zapoznajemy się ze specyfiką tego miejsca i wykonujemy pierwsze próbne loty „na pusto”. Zaliczamy je do udanych.
Lotnisko modelarskie Apollo XI RC Field w Van Nuys osaczone przez poranną mgłę
Kolejnego dnia odbywa się kontrola techniczna oraz prezentacja naszej koncepcji aerodynamicznej przed specami z Lockheed-Martin. Całość przebiegła gładko, zero punktów karnych po ocenie technicznej, a prezentacja przeprowadzona na medal. Po tej części plasujemy się na 10 miejscu wśród 31 teamów. Wrocław zajął miejsce 20, a Rzeszów 24.
Wychuchany i wypieszczony model gotowy do oceny technicznej…
…dokonywanej przez pracowników firmy Lockheed-Martin
Prezentacja koncepcji aerodynamicznej – w tle dzielnie referujący Wojtek
Pierwszy dzień zawodów. W tym roku na lotnisku jest znacznie bardziej bezpiecznie – organizatorzy zapewnili dużo większe strefy ochronne, do których publiczność nie ma dostępu. Pierwsza do lotów przystępuje klasa Micro, po niej rozpoczyna starty klasa Regular. O godzinie 8:50 odnotowujemy pierwszą kraksę – nie naszą. Pogoda jest bardzo ładna: jest słonecznie, na niebie trochę cumulusów, wieje słabiutki wiaterek. Temperatura umiarkowana rzędu 20’C, co pozytywnie wpływa na pracę silnika. Kolejny lot udany, kilka modeli ma problemy z silnikiem i nie przystępuje do lotu. Następny samolot przeciąga po starcie i wali majestatycznie w pas. Do startu mamy do dyspozycji 200 stóp, do lądowania 400. O godz. 9:06 nasi idą na pas. O 9:07 startujemy. Samolot lata bardzo ładnie, robi dwa kręgi. O 9:09 ląduje poprawnie, mieści się w pasie, rozlegają się gromkie oklaski. I co? Otóż lot „prawie” udany. Prawie, gdyż znów daje znać o sobie regulamin. Nerwy powodują błąd pilota – robi zakręt na kilku metrach zamiast lecieć po prostej; łamie tym samym zapis regulaminu mówiący o wykonaniu zakrętu dopiero po przekroczeniu linii wyznaczonej na pasie. Szkoda, bo tracimy możliwość wykonania pustego lotu, do którego można podejść tylko raz.
Nasza „Orca” dostojnie ląduje po zaliczonym locie…
Kolejne loty konkurencji są w miarę udane, główny problem to podejście do lądowania, większość przechodzi na drugi krąg nie mogąc zmieścić się w pasie. O 9:30 startuje Rzeszów. Lot trwa 4 sekundy: przeciągnięcie po starcie, z przytupem wbija się dziobem w trawiastą murawę. Kolejny model wpada w korkociąg. Następny zaraz po starcie przechodzi do pionowego wznoszenia, wiemy jak to się kończy. Kolejny konkurent wyeliminowany. Startuje Wrocław. Lot stabilny, choć na prostej pilot ostatnim wysiłkiem ratuje model przed wpadnięciem w korkociąg. Lądowanie twarde, ale udane.
… co nie udaje się niestety reprezentacji z Rzeszowa
Przygotowania do drugiej kolejki trwają. Po załadowaniu 6,2kg obciążenia, Orca trafia na plac gdzie ponownie grzany jest silnik. Brak punktów z pierwszego lotu zmusza nas do podjęcia decyzji o ładowaniu większych obciążeń podczas kolejnych lotów. Umożliwi nam to odrobienie punktów w porównaniu z innymi zespołami w stawce, które zaliczyły „pusty” lot. Za kilkanaście sekund start. Silnik wchodzi na wysokie obroty. Model powoli ale pewnie nabiera prędkości. Wyraźnie widoczną tendencję do skręcania w prawą stronę, pilot szybkim i precyzyjnym ruchem skutecznie kontruje, sprowadzając maszynę na właściwy tor. Niebezpiecznie blisko linii końcowej rozbiegu Maciej krzyczy: „leć! leć!!” i samolot anemicznie odkleja się od pasa. Teraz wszystko zależy od umiejętności pilota. Trzeba stłumić nerwy i emocje, opanowanie to podstawa. Minimalne wychylenia drążków oraz pełne skupienie sprawiają, że Orca coraz pewniej zmaga się z wiatrem. Szeroko pokonuje łuk i chwiejąc się w dość silnych porywach wiatru, podchodzi do lądowania. Kilkanaście centymetrów nad asfaltem, model podrywa się jeszcze do góry, ale po chwili zostaje stłumiony. Mimo poprawnego przyziemienia, problemem staje się duża prędkość. Po kilku sekundach walki z siłami tarcia, udaje się zatrzymać maszynę i oczy ekipy kierowane są na sędziego. Chwila niepewności i w prawej ręce arbitra pojawia się zielona plansza, której znaczenia chyba nie trzeba objaśniać.
Lot zaliczony, o czym świadczą nasze zadowolone gęby 🙂 Poza trawą w kółku – zero zniszczeń
O 13:57 przystępujemy do trzeciej próby z 8.2kg na pokładzie. Jeszcze przed startem wydaje się, że przednie kółko stawia zbyt duże opory toczenia. Rozbieg stanowi potwierdzenie tego faktu. Model odrywa się, ale opada z powrotem na ziemię. Zbliża się czwarta kolejka lotów. Po drugiej zajmowaliśmy miejsce 7, w trzeciej przeskoczyły nas dwie drużyny.
Godzina 15:00. Przygotowujemy się do startu. Jeden z modeli konkurencji, szczęśliwie charakteryzujący się małą prędkością przeciągnięcia odstawia taniec na prostej do lądowania, połączony ze zmianami kierunku lotu o 90° względem kierunku pasa. Mimo tego ląduje szczęśliwie, co wywołuje głośny aplauz zgromadzonej gawiedzi. Czwarta próba w porównaniu do trzeciego lotu zostaje zaliczona bez większych problemów. Model lżejszy o 0,5kg z wyregulowanym i naoliwionym przednim kółkiem nie sprawia nam zawodu. Niestety mimo sukcesu przesuwamy się na 10 pozycję, ale to nic, w pozostałym ostatnim dziś kursie podnosimy poprzeczkę o 1,4kg. Ostatecznie udało się nam dziś wykonać 3 zaliczone loty unosząc kolejno wagi 13.6, 16.6 i 19.6 funta (8.9kg). Plan minimum na dziś został zrealizowany. Z ósmą lokatą jesteśmy liderem wśród załóg europejskich, wyprzedzając będący na 16. pozycji team wrocławski oraz na 25. rzeszowski.
Godzina 7:38. W komplecie przybywamy na drugi dzień lotny. Skręcając w Woodley Avenue, drogę opasającą teren lotniska, widzimy szeroko rozlewającą się w nieckach terenu gęstą mgłę, przez którą z trudnością przebija się wschodzące słońce. Wiemy już, że będzie ciekawie. Mleczna mgła skutecznie ogranicza widoczność. Powietrze o dużej wilgotności względnej zawiera mniej niezbędnego do procesu spalania tlenu w jednostce objętości, co obniża moc silnika. Mgła może także świadczyć o słabym wietrze, co także nie jest dla nas korzystne. W pierwszej kolejności zaczynamy od kontroli masy ładunku na wadze organizatora. Ciężar okazuje się być dobrany odpowiednio, na cyfrowym wyświetlaczu pojawia się 24,50 funta, czyli ok. 11,40kg. Z taką masą zmierzymy się podczas naszego pierwszego dzisiaj lotu, w porannej serii zawodów. Obciążenie zostaje skalkulowane w ten sposób, aby przy pomyślnym locie osiągnąć minimalną przewagę nad konkurentami w tej kategorii.
Mocny uścisk Marcina vs. O.S. rozgrzewany właśnie przed lotem
Jest 8:28, na pokładzie 24.5 funta, 11kg. Model rozpędza się powoli. Gdy dojeżdża do linii, przed którą musi się oderwać Maciej ciągnie do góry. Bartek jednak krzyczy: „ląduj”, sądząc, że oderwanie nastąpiło za linią oznaczającą koniec rozbiegu. Model zwalnia i kończy w wysokiej trawie za progiem pasa. Udany lot zalicza Politechnika Rzeszowska. Bez większej walki z termiką zataczają dwa kółka i z dosyć dużej wysokości udaje się im sprowadzić maszynę na ziemię. Godzina 9:30, z drukarki na stole sędziowskim wychodzą najświeższe wyniki po rundzie 6. Zachowujemy nadal taką samą pozycję. Czas powalczyć o wyższe lokaty.
O godz. 10:06 przychodzi nasza kolej w ramach 7 rundy. Waga jak poprzednio. Niestety w odróżnieniu od wczorajszego dnia wiatru nie ma żadnego, praktycznie cisza. Rozbieg trwa długo, niestety model nawet sie nie odrywa, kończy w trawie obok pasa. Ułamuje się kawałek statecznika, ale nie stanowi to żadnego wyzwania dla naszych modelarzy, którzy zaraz przystępują do dzieła. Zostaje nam prawdopodobnie ostatnia runda. Startuje Wrocław. Na rozbiegu pilot mocno ściąga drążek, co powoduje tarcie statecznikiem poziomym po ziemi. Model przerywa start, wrocławiacy próbują jeszcze raz, ale … w tej kolejce model już nie poleci. Szlifowanie ogonem po ziemi spowodowało oderwanie usterzenia.
Ułamany fragment statecznika? Marcin + Cyjanoakrylat + Aktywator = Żaden Problem 😉
Finał zbliża się wielkimi krokami. Żeby urealnić szanse na jakikolwiek udany dziś lot, zmniejszamy obciążenie do poziomu 10,30kg… jest to dla nas liczba magiczna. Magia z pewnością się tu przyda, w tym celu Marcin vel „wuja” wykonuje taniec szamana, aby zaczarować maszynę (z tym 10.3 związana jest pewna większa historia, ale teraz nie będziemy się o tym rozpisywać.) Próby oderwania modelu „na siłę”, tuż przed wyznaczoną linią kończą się często przeciągnięciem tuż po oderwaniu. Przy odrobinie szczęścia kończy się to tylko cyrklem na pasie, zdarza się jednak też wypadnięcie z pasa i efektowniejszy kapotaż w trawie.
Ostatecznie finiszujemy na 8. miejscu wśród 31 ekip. Wynik dużo lepszy od zeszłorocznego, utrzymując ten progres mamy spore szanse w przyszłym roku. Zachowaliśmy dominującą pozycję wśród polskich ośrodków akademickich reprezentowanych na SAE, choć trzeba przyznać, że nie było łatwo. Nasze doświadczenie uzyskane w zeszłym roku dało nam duży handicap. Ale już za rok Rzeszów, Wrocław i nieobecna w tym roku na edycji zachodniej Warszawa będą dla nas groźnymi konkurentami.
Pamiątkowe foto z Rzeszowianami i ich samolotem. Niestety zabrakło Wrocławia…
Ty Maciej steruj, a my leeeeciiiimyyyy!!!
Na koniec wręczane są nagrody za pierwsze trzy miejsca zajęte w klasyfikacjach generalnych poszczególnych klas. W naszej klasie pierwszą nagrodę odbiera Kansas State University. Ostatecznie zajęliśmy 8. miejsce w gronie 31 drużyn klasy Regular. Rzeszów uplasował się na miejscu 14., Wrocław na 17.
Marcin jest bardzo dumny z tego, że pochodzi z Polski…
…ale jego największą dumą jest ukochany samolot 😉
Obszerna relacja z zawodów oraz galeria zdjęć, dostępna jest na naszej stronie internetowej, na którą bardzo gorąco zapraszamy: www.aerodesign.com.pl
pozdrawiamy
Ekipa AeroDesign
Opublikowane w poza granicami Polski, USA, Zawody i imprezy | 1 Komentarz »
kwiecień 12th, 2009 at 22:17
Fotorelacja fantastyczna, aż miło się czyta. Dzięki chłopaki !!!